LICZĘ DO 100 - książka dla małych pasjonatów liczenia; licz i opowiadaj historię - Magali Bardos

dostępność: trwale niedostępny
Cena: 34,90 zł 34.90
ilość egz.

towar niedostępny

więcej o książce:

Jeszcze nigdy nauka liczenia nie była tak zabawna!
Do świata liczb zabiorą nas sympatyczne misie, z którymi wybierzemy się w zwariowaną podróż od 1 do 100.

W tej książce liczymy elementy na kolejnych stronach od 1 do 100. Przy okazji opowiadamy bajkę o misiach. Ale nie spodziewajcie się, że po prostu ją przeczytacie. Trzeba będzie trochę pogłówkować i twórczo pomyśleć :-) 

Doskonała do twórczego liczenia dla miłośników cyferek i kreatywnego opowiadania. 

Fragmenty recenzji: 

  • opowieść, w której liczby prowadzą nas przez przygodę w lesie,
  • bezbolesna lekcja matematyki i kreatywnego myślenia,
  • świetnych ilustracji i rewelacyjnej szaty graficznej,
  • jestem książką tak oczarowana, że mogłabym zapisać pół internetu,
  • nie tylko do nauki liczenia, ale do wspólnych opowiadań. Wspólnie możemy zgadywać, poszukiwać, wymyślać historię,
  • nie jest to opowieść od-do, musimy na własną rękę ją odkryć. Historię budujemy sami z dostarczonych przez artystkę rekwizytów,
  • oryginalna, pięknie wydana książka, zdecydowany „must have” w dziecięcej biblioteczce i pomysł na niebanalny prezent.

Przeczytajcie pełne zachwytu recenzje: 

Juliusz Kurkiewcz, „Gazeta Wyborcza” 03.10.2014 

Urocza książeczka Magali Bardos LICZĘ DO 100 to nie jest nudna nauka liczenia, ale opowieść, w której liczby prowadzą nas przez przygodę w lesie. Las jest jeden, a nad nim dwie góry, trzy misie na szczycie, cztery misiowe łapy w górze, pięć razy dziennie miód, spotkanie sześciu misiów... A gdy dochodzi do dwudziestki dwójki, misie trafiają na przyjęcie z takąż ilością gości i wywracają... sami wiecie, ile krzeseł. WSPANIAŁA ZABAWA.

„KIKIMORA” magazyn rodzica 20/2014

Bezbolesna lekcja matematyki i kreatywnego myślenia. Książka wielokrotnego użytku... Całą historię można sobie wymyślić samemu i to za każdym razem inaczej. Piękna książka także dla maluchów, które nie liczą i nie czytają.

Miesięcznik „TWOJE DZIECKO” nr 08/2014

Kto z rodziców nie chciałby pochwalić się, że syn/córka już liczy na paluszkach – do 5, 10 czy 23. Z tą książeczką w mgnieniu oka dobrniecie do 100. Przed nam bardzo przyjemna lekcja matematyki, a w roli nauczycieli – misie. Misterna i dowcipna opowieść strona po stronie wprowadza małego czytelnika w świat cyfr i liczb. W sam raz, by zakochać się w matematyce.

blog LILI & JA

Co zazwyczaj można liczyć do snu? Barany, owce... Pomyślałam, że można też liczyć misie! Plan jak zwykle był świetny... Zbliża się pora drzemki. Lila zabiera książkę, kocyk i lampkę do swojego łóżka. Kładzie się na poduszce, otwiera książkę, a tam przepiękne ilustracje i historia, która zamiast powoli usypiać coraz bardziej pobudza moje dziecko.

Lilka już nie leży na poduszce, a siedzi i krzyczy „Misie, misie!”. No i cały plan poszedł na marne. Od dziś już wiem, że ta książka nie jest do usypiania, a do świetnej zabawy! Magali Bardos wymyśliła niesamowitą historię i wcale się nie dziwię, że stała się międzynarodowym hitem.

blog MALUSZKOWE INSPIRACJE

Czy liczenie może być fascynującą zabawą i naprawdę nas wciągnąć? Okazuje się, że jak najbardziej. I to nie tylko dzieci, ale także nas – dorosłych, którzy naukę liczenia dawno mają za sobą. Wszystko to za sprawą książki Magali Bardos LICZĘ DO 100. Ten międzynarodowy hit niedawno pojawił się też w naszym kraju. Największym atutem tej książki jest oryginalny pomysł.

Dzięki niemu liczenie nie jest ani trochę nudne, wręcz przeciwnie - staje się fantastyczną przygodą! Niewątpliwie dzieje się tak za sprawą świetnych ilustracji i rewelacyjnej szaty graficznej książki. Dobór kolorów jest tak niezwykły, że pozycja mocno wyróżnia się na tle konkurencji, zachęcająco na nas zerkając z księgarskich półek.

Choć na poszczególnych stronach autorka zawarła nie więcej niż 10 słów (ba, nieraz nie ma ich wcale), to z łatwością możemy ją „czytać”. Cała opowieść o niezwykłych misiach rozgrywa się na płaszczyźnie liczb i pomysłowych ilustracji. Analizując kolejne karty, trudno odmówić autorce poczucia humoru. Czemu misie po dobrej imprezie muszą leżeć w łóżku grzecznie popijając syropek?...

A o co dokładnie chodzi z tymi liczbami? Pojawiają się one na stronach książki kolejno od 1-100. Najpierw mamy 1 las, potem 2 góry, 3 misie na szczycie, 4 łapy misia w górze, 5 razy dziennie porcja miodu, 6 misiów spotykających się w lesie itd. Każda kolejna liczba dopisuje swoją część do naszej misiowej historii. Im dalej w nią zabrniemy, tym więcej przygód poznamy. Wszystko łączy się w zabawną i nieprzewidywalną całość. Liczby nie są tu przedstawione jako chaotyczne i niczym nie powiązane zbiory różnych przedmiotów lecz opowiadają ciekawą historię przy pomocy niezwykłych obrazów.

Przyznam, że książka kojarzyła mi się momentami ze „Słynnym najazdem niedźwiedzi na Sycylię” Dino Buzzatiego. Mamy tu przecież niedźwiedzie schodzące z gór, żyjące przez pewien czas niczym ludzie, żeby na koniec wrócić do swych lasów – trudno nie dopatrzyć się tej analogii. Taki Buzzati dla maluchów :)

Oryginalna, pięknie wydana książka, zdecydowany „must have” w dziecięcej biblioteczce i pomysł na niebanalny prezent. 

blog CZYTAMKI

LICZĘ DO 100 to książka dla tych, którzy liczyć do 100 nie potrafią. Przynajmniej tak zakłada wydawca na okładce. Muszę zaprotestować – potrafię liczyć do 100, ba – do 1000 (to taka karciana wiedza), a mimo to książkę dosłownie „połknęłam”.
To, co mnie urzekło na początku, to kolorystyka. Czerwony, różowy, pomarańczowy, róż i niebieski – dziewczyny (i chłopaki), jak te kolory ze sobą współgrają! Nie wiem, co mówią trendbooki na ten sezon, ale ja chcę mieć garderobę w tej kolorystyce! Nie sądzę, by autorka – Magali Bardos – tworzyła ją z taką myślą, ale co tam, mam prawo do własnych interpretacji.
Przede wszystkim jednak chodzi o liczenie. Jeśli myślicie, że to jedna z tych książeczek-wyliczanek, typu: 1 koza, 2 kozy, 3 kozy..., to będziecie bardzo zdziwieni. Bardos stworzyła spójną opowieść, w której kolejne liczby „popychają” narrację do przodu. To taka podskórna matematyka, ukrywająca się w naszym świecie. Gdy ja liczę z synkiem kolejne schody na klatce, to – owszem – liczymy, ale i „posuwamy się naprzód”.
Książka opowiada – w największym skrócie – historię polowania 8 myśliwych na 6 misiów. Ideowi jarosze, nie myślcie o bojkocie! Łowy są bezkrwawe, a międzygatunkowy sojusz przypieczętowany 91 porcjami piernika (mniam). Po drodze jest magia liczb. I to w takim wydaniu, że gdyby tak wyglądały moje podręczniki do matmy, to miałabym 6-tkę, a nie moooocno naciąganą czwórkę;) Co strona, to świetna lekcja matematyki. 
Ale żeby tylko matematyki:
– anatomii – każdy ma „pod ręką” liczydło (a nawet 4, jeśli doliczyć stopy);
– kalendarza i zegara
– astronomii i cyklu księżycowego (misie to śpiochy okrutne)
– teorii zbiorów i biologii – 58 owadów to: 57 termitów i jedna...sami poszukajcie!
– wiedzy o krajowych drogach – zamiast nazw, mają numery
– języka polskiego – ośmiu myśliwych? czy może ośmioro?
– wiedzy o teatrze – co to foyer, garderoba, widownia, scena i kiedy należą się kwiaty, a kiedy wychodzimy w połowie spektaklu (to już moje osobiste doświadczenia;)
– a nawet gender – skoro muchę noszą i panie, i panowie? To i naczynia umyć mogą i panie, i panowie, czyż nie?
Świat to liczby, świat to matematyka. A rozmowa jest najlepszą lekcją. Dlatego rodzice dzieci liczących do 100, a nawet do 1000 (bez obaw, to nie musi być karciana wiedza!) – to książka również dla Waszych dzieci! Uwielbiam dowcip Bardos – mokra koszulka z numerem 86, po wyschnięciu zmienia się w 98:) To dopiero czary! Jestem książką tak oczarowana, że mogłabym zapisać pół internetu. Tu zaszyfrowana wiadomość: Bru, ciocia przywiezie Ci mnóstwo paroli! Autorka puszcza też oko do rodziców: cóż takiego dolega misiom po sylwestrowej zabawie, że następnego ranka muszą położyć się do łóżek i wypić 40 łyżek syropu? Mam pewne podejrzenia...
Genialna książka! Na 6-tkę! Za mało – na 100-kę! Zresztą, na wydawnictwo BABARYBA zawsze można liczyć. A my w tym względzie dodatkowo mogliśmy liczyć na przyjaciół, którzy nam tę książkę podarowali:) Dziękujemy raz jeszcze! 
A na koniec apel do minister edukacji – proszę dać sobie spokój z nowym podręcznikiem do matematyki, tu macie gotowca, którego w dodatku dzieci pokochają! A jak poszperamy, to i kolejne się znajdą – pierwszy z brzegu: Mapy Mizielińskich w roli podręcznika do geografii;)
 

Liczę do 100 – 17 psów

blog KSIĄŻKI NA CZACIE

Rzadko kiedy książka tak się wpasowuje w sprawy Klary jak ta. Klara właśnie zainteresowała się liczeniem. Zna liczby od 1 do 19 oraz nieskończoność. Ale próbuje ogarnąć kolejne dziesiątki, więc książka o liczeniu do 100 jest akurat na teraz.

Muszę napisać, że jestem nią bardzo zaskoczony, z powodu kolorów. Nie lubię takich mocnych, jaskrawych barw, a te wyglądają genialnie. Nie mam pojęcia jak to wytłumaczyć, może jest to sprawa tego, jak się łączy taki jaskrawy kolor z innymi kolorami? W „Liczę…” ilustracje i ich barwy są piękne. Co jest bardzo ważne, w przypadku książki obrazkowej.

Ale nie myślcie, że książka nie ma żadnej treści. Jest to treść, którą można sobie samemu dopowiedzieć. A jej bohaterami są misie, oraz wiele różnych, przypadkowych postaci. Moim zdaniem świetna książka do nauki liczenia i zwyczajnie, jako książka.

Zapraszam do obejrzenia środka, sami zobaczycie, że jest wyjątkowa.

Liczę do 100 – las


blog DYBUK

Jedne z początkowych zdań książki Słynny najazd niedźwiedzi na Sycylię brzmią: „Na początku zobaczymy dumne szczyty Sycylii, których teraz na Sycylii już nie ma (minęło tyle lat!). Całe pokryte śniegiem. Następnie zstąpimy do zielonej doliny, z osiedlami, strumykami, lasami pełnymi ptactwa i domkami to tu, to tam: piękny krajobraz. Lecz po bokach doliny wciąż piętrzą się góry (…). A góry, od których wyszliśmy? Czyżbyśmy mieli nie wrócić do naszych prastarych gór?”.
Nie wiem, dlaczego akurat książka Dino Buzzatiego przyszła mi do głowy, gdy czytałem najnowszą publikację warszawskiej oficyny Babaryba.
Nietrudno doszukać się bezpośrednich analogii między Liczę do 100 a Słynnym najazdem…, posiadają one kilka punktów stycznych: mamy do czynienia z niedźwiedziami, które zeszły z gór, by w końcowych scenach powrócić do domu. Oczywiście powody, dla których opuszczają swoje siedlisko oraz przedstawione przygody, są zupełnie inne, jednakże nić korespondencji między książkami istnieje, choć jest ona wątła i intuicyjna.

Liczę do 100 to druga, autorska książka Magali Bardos, mieszkającej niedaleko Tuluzy ilustratorki, która współpracuje z oficyną Actes Sud Junior. Poprzednia ukazała się w 2010 roku i nosi tytuł Le géant de noël. Omawiana publikacja ukazała się pierwotnie w 2012 roku, przetłumaczono ją już na kilka języków, m.in. na niemiecki i angielski. Warto wspomnieć, że brytyjskim wydawcą, w ramach imprintu Flying Eye Books, jest Nobrow, znana i renomowana oficyna (edytor lubianej, również w Polsce, serii Hilda autorstwa Luke’a Pearsona).

„Jeszcze nigdy nauka liczenia nie była tak zabawna! Do świata liczb zabiorą nas sympatyczne misie, z którymi wybierzemy się w zwariowaną podróż od 1 do 100”, to opis udostępniony przez wydawcę. Nie oddaje w pełni tego, o czym jest książka Magali Bardos. Wbrew pozorom, poza nauką liczenia, książka francuskiej autorki o czymś jest, o czymś opowiada. Nie jest to opowieść od-do, musimy na własną rękę ją odkryć. Historię budujemy sami z dostarczonych przez artystkę rekwizytów. Początek może mieć taki: „Las rósł w dolinie między dwiema górami. Na wyższym szczycie mieszkały trzy misie, jeden mały, drugi średni a trzeci duży, które zapragnęły poznać świat…”.

Uważam, że nauka liczenia sama w sobie nie jest głównym celem tej publikacji, zresztą po jakimś czasie może najzwyczajniej w świecie stać się nudna. Jak długo może sprawiać frajdę liczenie i sprawdzanie, czy faktycznie rysowniczka umieściła na stronie 82 kaczki lub 79 ryb?
Ważniejsza jest wspólna próba zbudowania spójnego opowiadania na podstawie ilustracji i liczebników. Od autorki dostajemy różne podpowiedzi, podsuwa nam ośmiu myśliwych, którzy podobnie jak misie, przewijają się przez całą książę.
Dodatkowo, z biegiem akcji, gdy przedstawiane są wyższe liczebniki, na stronie pojawia się więcej i więcej szczegółów. Wyobrażam sobie, że dla dzieci jest to lekcja spostrzegawczości, ponieważ mogą, przy każdym kolejnym czytaniu, odkryć coś nowego i ekscytującego.

Intrygujące, niezwykle kolorowe ilustracje są wielkim plusem Liczę do 100. Jest coś dziecięcego w rysunkach Magali Bardos. Rysunek jest uproszczony, postacie nie posiadają konturu, czasem zbudowane są jedynie z jednolitej plamy koloru, bez cieniowania; dodatkowo często „wiszą” na stronie, a perspektywa jest uproszczona. Atrakcyjne, różnokolorowe tło także sprzyja wielokrotnemu kartkowaniu. Mówiąc w skrócie: książkę chce się wielokrotnie kartkować.

Liczę do 100 – 3 misie

blog MINIMANLIFE

Z dumą mogę rzec, że moje dziecko potrafi liczyć. No może nie do stu, ale do dwudziestu. Dumna jestem jak nic, jak mój jedynak na paluszkach liczy do dziesięciu, a potem z pomocą matki do dwudziestki doliczy.
Jednak widzę po Piotrusiu, że chce wiedzieć więcej. No nie każdego dnia syn mój chętnie zabiera się za książkę by dowiedzieć się co kryje się po magicznej liczbie 20.

Są takie momenty – kiedy widzę odrobinę chęci, zasiadam z nim do książki i liczymy. Czasami pięknie udaje nam się znaleźć każdy element z książki. Czasami matka sama w liczeniu się gubi. Bo tu nie zauważy, tam coś przeoczy. Ważne, że jednak fajnie się bawimy.

Dla kogo ta książeczka. Widząc ilość elementów z ręką na sercu mogę stwierdzić,  że książka dla starszaka jest idealna. My powoli uczymy się liczyć, w swoim tempie poznajemy każdą cyferkę.  Książkę „Liczę do stu” można wykorzystać nie tylko do nauki liczenia, ale do wspólnych opowiadań. Wspólnie możemy zgadywać, poszukiwać, wymyślać historię.

My nie trzymamy się sztywno historyjek, wymyślamy co chcemy, ważne, żeby nie było nudno. Kiedy chcemy to liczymy bo przecież 3-latek nie musi liczyć do stu :)

Liczę do 100 – 84 flagi

LICZĘ DO 100
Magali Bardos

ISBN: 978-83-62965-06-9
oprawa twarda
liczba stron: 96
format: 24,2 x 20,2 cm
rok wydania: 2014

Także mogą Ci się spodobać

Opinie o książce (4)

2 grudnia 2016

Idealna książka pomagająca w nauce liczenia, wciągnęła mnie bez reszty i Was z pewnością również wciągnie. Jest wiele dobrych książek, ale ta jest niesamowita, przechytrzyła mnie i sprawdziła, czy jej ufam. Wystarczy ją otworzyć, a rachunkom nie będzie końca. Bezlitosna, przyczepia się do nas jak rzep i nie chce puścić. Czy ktoś jest gotów na takie wrażenia? Mogę zapewnić jedno, ta książka nikomu nie przepuści... Zwariowana podróż od 1 do 100, w którą zabierają nas Misie. Misie są kolorowe i przyjazne, a przy tym dokładne w liczeniu, żadna liczba im nie umknie. Możemy im w pełni zaufać i powierzyć swoje dziecko. No bo kto by nie chciał się pochwalić, że jego pociecha liczy już do 5, albo do 10, a nawet dalej? Rodzice wyczekują osiągnięć swoich maluchów i ogromnie się cieszą z ich sukcesów. A jak już dziecko zaczyna łapać pierwsze liczby to już jesteśmy w zachwycie. Nauka liczenia dla dziecka nie znającego jeszcze tematu nie jest skomplikowana, ponieważ dziecko łapie kolejność cyferek jak wierszyk. Potrzebuje ono jednak bodźców, które zachęcą je do wysiłku i poszerzania wiedzy. Książka pomocna w odliczaniu nie może być nudna, to podstawa. Muszę przyznać, że sama przeglądając uważnie tą książeczkę, sprawdzałam wyniki, czy wszystko się zgadza, czy aby myszek nie jest mniej, gości więcej czy też szczebelków jest tyle ile powinno być. Na samym końcu zorientowałam się, że przecież autorowi o to chodziło. Każdy kto zagląda do tej książki nie jest w stanie jej odłożyć, nie sprawdzając wcześniej czy wszystko jest dobrze policzone. Książka „Liczę do 100” jest tak wciągająca, że żaden dorosły się jej nie oprze, nie mówiąc już o dziecku. Takie książki powinny właśnie być, mieć to coś w sobie, tę magię przyciągania jak ja to nazywam. Wtedy nasze dziecko skupia się na lekturze układając sobie wszystko w głowie. Mądre książki są jak skarby, które powinniśmy przemycać naszym dzieciom, zamiast tylko odbębniać kolejną czytankę, uważając, że przecież codziennie czytamy dziecku. By jednak mądrze prowadzić dziecko w świat poznawania i uczenia nowych rzeczy i umiejętności, musimy mieć odpowiednie narzędzie do tego. Takim odpowiednim narzędziem jest właśnie ta książeczka. Napisana lekkim humorem, gdzie sama kilka razy się uśmiechnęłam, zachęca do odkrywania kolejnej strony i kolejnej i kolejnej. . . aż do 100.

8 kwietnia 2018

Polecam. Nie dałabym jej dziecko do nauki cyfr, ale liczb już tak. Świetnie się nadaje do dalszej przygody z liczeniem. Momentami rysunki i cyfry są bardzo oczywiste, czasami trzeba chwilę poszukać i dokładnie policzyć. Po przekartkowaniu może się wydawać że są to przypadkowe ilustracje, jednak tak nie jest. Układają się w całość. Mój prawie 4 letni syn świetnie sobie radzi z liczeniem przedmiotów, ludzi i zwierząt. Bardzo ją lubi, a to chyba najlepszy dowód, że książka spodoba się dzieciom

2 maja 2020

Nie, to Nie jest kolejna zwyczajna książka o liczbach, ta książka to historia niedzwiakow które podróżują przez las a liczby są sprytnie wplecione w ich historie. Moja 3 latka pokochała i umie juz liczyć co 2 ! Bo w końcu "niedźwiadki mają 2 łapki mamusiu"

27 grudnia 2020

Lubimy książki niekonwencjonalne

Submit
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl